Historii Wigilii ciąg dalszy

24 grudnia 2023 | Aktualności Psy Ratownicze  

Cześć, to ja Wigilia, jeszcze nie minęła północ, ale już opowiem Wam co u mnie… minęło kilka lat, od momentu jak po raz pierwszy przemówiłam ludzkim szczekiem….hau.

Na początek, dla osób, które nie poznały wcześniej mojej historii przypominam https://osprwndm.pl/wzruszajaca-historia-wigilii/
Mijają, dni, tygodnie, miesiące a my jeździmy po różnych lasach, łąkach, budynkach, do różnych, innych grup z psami….wiecie co te grupy “inne” to jednak takie same jak nasza…Ci ludzie tak samo ciągle się gubią jak u nas…. Dobrze, że mają pieski, bo bez nas to chyba nie trafiliby do domu. Ćwiczymy też posłuszeństwo, współpracę, mama tak to nazywa, ale ja i tak wiem swoje.

Mamy kwiecień 2019 roku mama pakuje mundur, buty, plecak, moje psie rzeczy. Już wiem , że będzie fajnie. Znów jedziemy gdzieś daleko, a skąd wiem, że daleko? Bo nie mogę już usiedzieć, nóżki chciałyby biegać, ale nie da się w samochodzie. Mama śmieje się ze mnie, że mam robaki tam pod ogonem. Powiem Wam w tajemnicy, że sprawdzałam i ich tam nie ma, więc nie wiem o co jej chodzi… Może Wy wiecie? Jedziemy, jedziemy i wiecie gdzie mnie zabrała? W miejsce, w którym już byłam! A byłam tam we wrześniu, w tamtym roku. Nawet śpimy w tym samym miejscu!!! Midgard to miejsce bardzo mi się podoba, są to domki, gdzie lubią pieski i inne zwierzęta, bo sami mają tam nawet smoka.

Choć tym razem jest trochę inaczej, wstajemy później niż ostatnio, jedziemy na Poligon w Pstrążu, ale nie idziemy do lasu szukać ludzi, tylko zdajemy egzamin ze współpracy. Mama mówiła, że będzie z tego egzamin, ale myślałam, że tak tylko sobie gada. Tym razem jej odpuściłam i słuchałam co do mnie mówi, i robiłam te wszystkie wygibasy co sobie zażyczyła komisja i matka. Kolejny dzień na poligonie w Pstrążu jest tym razem podobny do tego we wrześniu. Ciotki i wujki sprawdzają czy Wigilia to Wigilia, czyli sprawdzają mój czip i książeczkę zdrowia. Chociaż nie wiem po co…. przecież mam takie wielkie uszy, że nie da się mnie nie poznać.

Losujemy kolejność, idziemy jako zespół nr 2, podchodzimy do komisji, sprawdzają jak się zachowuje przy człowieku, czyli same nudny już to było, jestem kulturalną suczką. Przechodzimy kawałek dalej, a za nami znów tuptają człowieki z kamizelkach z napisem :egzaminator”, mama zakłada mi szelki i mówi “szukaj człowiek” , znajduje pierwszego, drugiego i co!? Tym razem mama pozwala mi odnaleźć też trzeciego! Ale ten trzeci to dziwak niesamowity, zakopany pod kupą gałęzi. No sami powiedzcie kto normalny siedzi pod kupą gałęzi?!! Żeby chociaż zbudował jakiś szałas to nie, leń jeden wlazł pod gałęzie i nawet nie pobawi się, bo o piłce oczywiście też zapomniał, zresztą jak pozostali. Dobrze, że matka to przebiegła bestia i nosi zabawki zawsze ze sobą. Ja dostałam piłeczkę, mama papier z napisem “Certyfikat specjalności terenowej klasy l”

A to brzmi już poważnie, od tej pory możemy uczestniczyć w prawdziwych akcjach, gdzie giną prawdziwe człowieki i naprawdę możemy im pomóc. Chcemy pomagać dalej, więcej, jedziemy na egzaminy gruzowiskowe klasy 0 do Gdańska. A co tam się działo to już Wam mówię?! Wyjeżdżamy w tym samym dniu co egzamin, matka – panika- bo nie dojedziemy , bo bus stary, bo mało czasu, itd i itp. ehhh…. Panikara taka, że szkoda gadać… Bezpiecznie dojeżdżamy, a później wiadomo, cuda wianki- losowanki, sprawdzanki.

Słuchamy co komisja ma do powiedzenia i już wiem, że wystarczy odnaleźć 3 z 4 pozorantów aby zdać egzamin. pierwszego znajduje w dole, drugi zwyczajnie sobie leży na gruzach, a trzeci jest w dole, w ciemnościach. Haaa! I mamy 0 gruzowiskowe w kieszeni.

Ciężko ćwiczymy, znajdujemy nowe miejsca, kryjówki, nowych zaginionych, wydaje mi się, że jestem mistrzynią już wszystko wiem. Jedziemy na egzaminy klasy 1, a dokąd do Pstrąża?!! Początek znany już, przystępujemy do egzaminów, jest wrzesień, niby jesień, ale temperatura wysoka, gruzy gorące, powietrze stoi w miejscu, gruzy pod nogami osuwają się a ja mam do odnalezienia 2 człowieków, odnajduje 1, był trudny do odnalezienia, moje szybkie nóżki, bardzo zmęczyły się, ale mimo wszystko szczekam, ufff udało się… Mama nagradza mnie piłeczką, ale jestem zmęczona nie mam ochoty bawić się, robimy 5 min. przerwy, pije wodę, biegnę dalej i już czuję zapach człowieka, podchodzę bliżej, jestem coraz bliżej, nie mam siły zaszczekać… odchodzę, stoję w miejscu, mama wysyła mnie do pracy, wracam, siadam na człowieku, ale nie mam siły szczekać, odchodzę 2 razy, niestety nie udało się nam.

Następnym razem uda się!!! Jednak do kolejnej sesji nie przystępujemy, panuje choróbsko, które nazywa się Covid… ograniczamy ilość treningów, wyjazdów. Sesje egzaminacyjne zostają przywrócone, jedziemy do Nowego Sącza na powtórkę egzaminu klasy 0 gruzowiskowej.

Niestety, przez brak ostatnich wyjazdów zmiany miejsc oraz pozorantów tracę pewność siebie… A te gruzy, tak ciężko się po nich chodzi… Pierwszego pozoranta odnajduje, szczekam jak oszalała, ale znów nie dostaję piłeczki od niego, nie jestem już taka pewna czy dobrze robię, jest mi smutno… Do kolejnych podchodzę i nie mam siły, i motywacji żeby zacząć szczekać… Komisja przerywana nam egzamin… Nie zdałyśmy. Idziemy na miejsce oczekiwania po egzaminie, mamie jest smutno, a mnie jest jeszcze bardziej smutno, bo mamie i mnie jest smutno więc smutek jest podwójny. Mimo wszystko chce ją pocieszyć, siadam koło mamy, kładę głowę na jej ramieniu i zaczynam piszczeć. Piszcze, bo przepraszam, że nie dałam rady, ale mama mnie całuje i mówi, że to nie moja wina i zaczniemy wszystko od początku. Tylko co to znaczy ten początek… Wymyśliła, że weźmiemy małego szczeniaczka i będzie miała na imię Harpia. I ja mam robić takie rzeczy jak jak ten szczyl, bo w sumie jak byłam mała to nie chodziłam po gruzach i nie robiłam innych rzeczy, bo kto mógł wiedzieć, że będę strażakiem… i tak w naszym domu pojawia się G-Harpia z Wolfmar Team K-9… Demon taki, że hej!!!

Umowa jest taka, że ja świetnie odnajduje się w terenie więc jestem psem terenowym, brałam już wielokrotnie udział w akcjach, a Harpia będzie pracować na gruzach, co z tego wyjdzie nie wiem, pytanie do tego małego zła… Trzymajcie kciuki i łapy za moje recertyfikacje terenowe i za tą młodą sucz gruzowiskową!

Kochani z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam zdrowia, szczęścia, mnóstwo ciepła, wytrwałości i przede wszystkim samych wspaniałych chwil z Waszymi zwierzakami. Niech każdy dzień będzie wyjątkowy w Waszym życiu, nie tylko od święta…

A wszystkim zwierzakom życzę najcudowniejszych domów pod słońcem! Bo każdy bez wyjątku zasługuje na miłość, pisałam to ja Wigilia, ratownik z adopcji